A oto reakcja radiestety na moje badania, jaka dotarła do mnie pocztą elektroniczną - Przemysław Kiszkowski - marzec 2005 | Sonda | Operacja stodoła |
Bogdan Trawkowski
Odpowiedź na artykuł dr Przemysława Kiszkowskiego i prof. Henryka Szydłowskiego pod tytułem "Radiestezja a nauka" zamieszczony w miesięczniku ,,Wiedza i Życie" z lutego 1999 roku oraz na inne wypowiedzi w sprawie radiestezji i żył wodnych wyżej wymienionych fizyków.
Zupełnie przypadkowo i niedawno, bo w połowie grudnia 2004 roku, poszukując w internecie wiadomości o działalności klubów radiestezyjnych w Poznaniu (hasło w wyszukiwarce internetowej ,,Radiestezja w Poznaniu"), natknąłem się na kilka artykułów ukazujących, w świetle naukowych badań, problematykę radiestezji. Pierwszy z nich, zatytułowany "Radiestezja a nauka", autorstwa doktora Przemysława Kiszkowskiego i profesora Henryka Szydłowskiego, pracowników Instytutu Fizyki UAM w Poznaniu, przedstawia w dużym skrócie wyniki kilkuletnich badań autorów artykułu nad istnieniem cieków (żył) wodnych i naturalną metodą ich odnajdywania zwaną różdżkarstwem lub, bardziej współcześnie, radiestezją. Końcowe wnioski poznańskich fizyków są szokujące, gdyż według nich tzw. żyły wodne nie istnieją, a radiestezja jest zbiorową sugestią, w dodatku inspirowaną działaniem ,,sił nieczystych".
W trakcie czytania tekstu tegoż artykułu uderzyła mnie w nim typowa dla ego wielu naukowców ignorancja, pycha, zarozumialstwo. Stwierdziłem również, że to, co napisali przedstawiciele współczesnej nauki na temat radiestezji, jest na wskroś antynaukowe, bo oparte o niewłaściwie, w stosunku do radiestezji, przeprowadzone badania i na ich podstawie wysunięte błędne wnioski, a także o nieobiektywne i tendencyjne argumenty. Pamiętam słowa profesora medycyny Juliana Aleksandrowicza, który stwierdził (nie on sam jeden), że prawdziwego badacza wszelkich zjawisk winien cechować daleko posunięty obiektywizm i bezstronność, nie uleganie, zwłaszcza negatywnym, emocjom i myślom oraz żarliwość, która pozwala na tak długie drążenie problemu, aż do pełnego wyjaśnienia wszystkich związanych z nim zagadnień i zapytań. Artykuł "Radiestezja a nauka" nie ujawnia wymienionych powyżej cech. Na niecałych siedmiu jego stronach doszukałem się wielu niejasności i sprzeczności oraz dowodów na pychę i tendencyjność panów fizyków. Jako praktykujący od niemalże dwudziestu lat uzdrowiciel i parapsycholog uważam, że na końcowe, negatywne wnioski z przeprowadzanych przez wyżej wymienionych fizyków badań nad radiestezją i żyłami wodnymi wpłynęły przede wszystkim brak zrozumienia przez nich zagadnień parapsychologii, a w szczególności natury podświadomości oraz ich emocjonalne podejście do rezultatów, badanych metodami i technikami fizyki zjawisk towarzyszących radiestezji, gałęzi parapsychologii. Śmiem nawet twierdzić, że końcowe wnioski z wymienionych powyżej badań posiadają znamiona naukowego przekrętu, co staram się udowodnić w swojej, niniejszej odpowiedzi. Przystępuję zatem do wypunktowania błędów, niejasności, a nawet sprzeczności zawartych w artykule "Radiestezja a nauka".
Zaczynamy od początku artykułu:
1. Autorzy artykułu piszą: "W czasie naszych badań przeprowadziliśmy nie tylko wiele eksperymentów, ale i dyskusji ze specjalistami z różnych dziedzin, począwszy oczywiście od radiestetów". W tym miejscu nasuwa się pytanie, z jakimi radiestetami przeprowadzono wywiady? Czy z tymi, którzy ,,od święta", obrączką zawieszoną na nitce, sprawdzają istnienie szkodliwych oddziaływań w różnych miejscach, czy z mistrzami radiestezji? Chętnie dowiedziałbym się (i nie tylko zresztą ja), o jakich kwalifikacjach radiesteci zabierali głos w dyskusjach z przeprowadzającymi badania fizykami i brali udział w ich eksperymentach nad zjawiskami towarzyszącymi radiestezji. Bo z tego, co dowiedziałem się od założycieli najstarszego w Wielkopolsce radiestezyjnego klubu, Klubu Radiestetów ,,Winogrady", to na pewno nie z czołówką poznańskich radiestetów z lat 70/80 ubiegłego wieku, czyli z okresu badań zespołu dr. Kiszkowskiego.
2.A. a. piszą: "Autorzy (książek o radiestezji - przyp. B.T.) posługują się często pojęciami naukowymi, zwłaszcza najnowszymi terminami, bez ich zrozumienia, ujawniając tym samym swoje zasadnicze braki w wykształceniu przyrodniczym". Czy profesorów Manczarskiego, Sedlaka i Królickiego oraz wielu innych utytułowanych naukowców, którzy zajmowali się wyjaśnieniem zagadnień parapsychologii, w tym również radiestezji, uważacie panowie fizycy za ludzi posiadających braki w wykształceniu przyrodniczym? Czy do nich zaliczycie doktora nauk przyrodniczych, Kornela Śliżyńskiego, dyplomowanego mistrza radiestezji i Prezesa Zarządu Krajowego Cechu Radiestetów i Bioenergoterapeutów, największej polskiej, oficjalnie zarejestrowanej organizacji ich zrzeszającej? Większość członków organizacji i stowarzyszeń radiestezyjnych posiada stopnie i tytuły naukowe, a wśród nich również z fizyki. Cytowane powyżej przeze mnie zdanie autorów nieprzychylnego dla radiestezji tekstu dowodzi braku podstawowej wiedzy z zakresu badanej przez nich problematyki, albo celowego wprowadzania w błąd czytających tekst o radiestezji. Takich fałszywych i autorytatywnych stwierdzeń w tekście jest więcej.
3. A. a. piszą: ,, Zauważmy (lub wykonajmy odpowiednie doświadczenie), że każdy z nas może wprawić trzymane w ręku wahadełko w drgania zachodzące w dowolnie wybranej płaszczyźnie lub w drgania kołowe". Wyjaśniam na podstawie osobistego doświadczenia oraz opinii znanych mi radiestetów, że ruch wahadełka w rękach osoby niedoświadczonej diametralnie różni się od ruchu w rękach dobrego radiestety. Gdy przed niemalże dwudziestu laty otrzymałem, by zacząć ćwiczyć, od mistrza radiestezji wahadełko, to mimo świadomego wprawiania go w drgania boczne, nie uzyskiwałem z nich ruchów okrężnych, a po krótkim czasie, w momencie zaprzestania przeze mnie poruszania ręką, drgania zanikały i wahadełko zatrzymywało się. Dopiero po kilku miesiącach intensywnej pracy z nim i nad sobą zaczęły pojawiać się pierwsze sukcesy objawiające się m.in. w silnych i o dużej częstotliwości obrotach ,,wychodzących" samodzielnie z drgań bocznych, w które wprawiałem wahadełko. Obecnie obroty występują również przy całkowitym unieruchomieniu ręki przez dłuższy czas np.: 10 minut, a ich kierunek zmienia się niezależnie ode mnie, natomiast w zależności od podstawionej pod wahadełkiem, wewnętrznej lub zewnętrznej powierzchni dłoni, co świadczy o odmiennej ich polaryzacji. Twierdzenie zatem, że każdy może wywołać dowolny ruch wahadełka jest prawdą taką samą, jak ta, że nie każdy z kolei człowiek utrzyma w ruchu, przy całkowicie unieruchomionej ręce, wahadełko przez czas ok. 10 minut. Dodatkowo należy w tym miejscu dodać, czego nie ujęto w artykule, że różdżka, będąca również radiestezyjnym przyrządem, nie potrzebuje wprawiania w drgania, a jej ruch, pod wpływem odszukanych oddziaływań, w dół lub w górę, jest niekiedy tak silny, że sprawia nieuważnemu różdżkarzowi ból.
4. A. a. piszą: "W jednym z nich (eksperymentów - przyp. B.T.), wykonanym w 1931 w Weronie, uzyskano wynik bardzo korzystny dla radiestetów". A zatem, jak stwierdzają to sami, sceptycznie wypowiadający się o radiestezji autorzy artykułu, istnieją dowody, potwierdzające sukcesy w zjawisku pod nazwą radiestezja. Dlaczego zatem nie powiódł się opisany dalej, następny eksperyment, w którym "za prawidłowe ustalenie przebiegu zakopanych pod powierzchnią ziemi rur..." wyznaczono wysoką nagrodę. Otóż jedną z przeszkód, w którą trudno będzie uwierzyć materialnie myślącym ludziom, była owa wysoka nagroda. Pragnę wyjaśnić w tym miejscu, iż radiestezja jest sztuką doskonalenia umysłu, a przy tym dziedziną życia wysoce praktyczną, użyteczną, opartą o subtelne, podświadome siły i związany z nią instynkt, a zatem rządzi się swoimi prawami, osobiście nazwanymi przeze mnie psychoenergetycznymi. Nagrodą w niej jest zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa, a nie pieniądze. Wysoka pieniężna nagroda za prawidłowe wskazanie czegoś, co nie wiąże się z bezpieczeństwem, w dodatku w sztucznie stworzonym eksperymencie, mogła być przyczyną do uzyskania nieprawidłowych w nim wyników, bowiem towarzyszyły jemu tzw. nieczyste intencje. Wszystkie przytaczane w artykułach przez poznańskich fizyków, jak i innych, sprzymierzonych z nimi naukowców (np. prof. Jana Jeża, geotechnika z Politechniki Poznańskiej, autora artykułu pt:,,Radiestezja stosowana-prawda czy mit") przypadki złych wyników, uzyskiwanych przez radiestetów w trakcie podobnych eksperymentów do wymienionego powyżej, miały to samo podłoże. Dodać w tym miejscu należy to, iż nie bez znaczenia na wyniki takich doświadczeń i prób mają osobiste intencje i kwalifikacje osób biorących w nich udział oraz psychiczny klimat i atmosfera, jakie im towarzyszą. (Polecam w tym miejscu książkę znanego jasnowidza i uzdrowiciela, księdza Czesława Klimuszko pt: ,,Moje widzenie świata").
5. A. a. piszą: ,,Niespodziewanie dla nas natrafiliśmy na wyraźną niechęć i brak współpracy (w stosunku do proponowanych przez fizyków eksperymentów - przyp. B.T.) prawie całego środowiska różdżkarskiego". Zdanie to potwierdza moją wcześniejszą uwagę o braku kontaktu w przeprowadzanym przez dr. Kiszkowskiego i współpracowników eksperymencie z czołowymi radiestetami. W tym momencie, jak uważam, powinni eksperymentatorzy zaniechać badań, bowiem dalsze ich prowadzenie, z powodu braku przyjaznej współpracy i wymiany doświadczeń z mistrzami radiestezji, mogło wpłynąć na wyniki. (Informacje o wpływie energii umysłu na rezultaty badań, a także na efekty obserwacji i samego życia, panowie fizycy na pewno znają?).
6. A. a. piszą: "Takie podejście wydawało się mieć szanse powodzenia; pierwsze wyniki (w eksperymencie z radiestezją - przyp. B.T.) były bardzo pozytywne". I znów autorzy artykułu potwierdzają, dzięki uzyskanym w eksperymencie pozytywnym wynikom, że istnieje zjawisko radiestezji, co jest sprzeczne z ich końcowymi wnioskami.
7. A. a. piszą: "Radiesteci wyobrażają sobie żyły wodne jako coś w rodzaju podziemnych rzek, rurociągów bez rur lub naczyń krwionośnych w organiźmie, co pozostaje w całkowitej sprzeczności z wiedzą geologiczną. Niemal cała powierzchnia Polski została ukształtowana przez lodowiec...". Czy wiedza geologiczna jest już pełna i skończona, a zatem doskonała, że można wysnuć zawarte w pierwszym zdaniu stwierdzenie? Natomiast jeżeli chodzi o lodowiec, to cieki wodne nie są z nim związane, gdyż występują również na terenach, których nie objął lodowiec, na prawie całej kuli ziemskiej.
8. A. a. piszą: "Obecność takiej żyły wodnej sami stwierdziliśmy w okolicach Leszna". Autorzy artykułu pozytywnie wyrażają się tym razem o istnieniu cieków wodnych, a zatem zadają kłam własnemu, końcowemu sceptycyzmowi w stosunku do nich.
9. A. a. piszą:,,Na powierzchni Ziemi można spotkać wszystkie rodzaje promieniowania". Czy to zdanie jest na pewno prawdziwe i czy tym razem fizyka jest nauką obecnie skończoną i tak doskonałą, że może wysnuwać takie twierdzenie. Osobiście uważam, że nie, co potwierdzają mniej zarozumiali naukowcy, używający w stosunku do niezrozumiałych dla nich lub niewytłumaczalnych przez nich zjawisk słów: ,,przy obecnym stanie wiedzy..." lub ,,na obecnym etapie, poziomie rozwoju nauki".
10. A. a. piszą: "Tymczasem różdżkarze twierdzą, że żyły wodne mają niewielką szerokość - poniżej 1 metra". Znowu nasuwa się pytanie, jacy różdżkarze - uczniowie, amatorzy czy mistrzowie - tak twierdzą? Osobiście stwierdzam istnienie wielu cieków wodnych powyżej jednego metra.
11. A. a. piszą: "Chociaż rejestrowanie tych fal jest możliwe (falami wysyłanymi przez mózg zajmuje się magnetoencefalografia) ich natężenie jest tak małe... Nie jest możliwe, by tak słaba fala akustyczna lub elektromagnetyczna spełniała rolę fal radarowych w radiestezji. Dlatego hipotezę tą należy również odrzucić". O ile się nie mylę, falami wysyłanymi przez mózg zajmuje się elektro, a nie magnetoencefalografia (tzw. EEG). Natomiast słabe fale elektromagnetyczne mogą być odbierane przez radiestetów, zwłaszcza przez mistrzów, bowiem w toku odpowiednich ćwiczeń, doświadczeń i praktyki uzyskują oni zwiększoną, ponadprzeciętną wrażliwość, tzw. poszerzoną świadomość, w wyniku której odbierają oddziaływania o bardzo subtelnej naturze.
12. A. a. piszą: "Branie pod uwagę fal nieznanych fizyce jest nie do przyjęcia". Po raz wtóry zadaję fizykom pytanie, czy dziedzina ta jest w pełni skończona i doskonała, że można wysnuwać takie twierdzenie. Zdanie to świadczy albo o zarozumiałości autorów artykułu, albo...po prostu, bazując na autorytecie reprezentowanej przez siebie nauki i wykorzystując fakt posiadania tytułów naukowych, ,,wciskają kit" czytającym go, nieobeznanym z radiestezją ludziom.
13. A. a. piszą: "Źródło takiej fali musiało by być niezwykle intensywne, żeby możliwe było jej wykrycie na powierzchni". Źródło nie musi być tak intensywne, jak uważają to ze swojego, naukowego punktu widzenia fizycy, którzy nie biorą pod uwagę umysłowych możliwości ludzi z poszerzoną świadomością.
14. A. a. piszą: "Gdy radiesteci sprawdzający skutki symulacji wiedzieli o fakcie istnienia sygnału, zwykle odnosiliśmy sukces. Natomiast przy badaniach na ślepo wyniki stawały się coraz bardziej chaotyczne. Nigdy zaś nie zdarzało się nam, by ktoś z posługujących się różdżką czy wahadełkiem stwierdził błąd w połączeniach elektrycznych obwodu symulującego żyłę". I znowu autor artykułu pisze o pewnym, tym razem połowicznym sukcesie przy eksperymencie z radiestezją. Jeżeli zaś chodzi o stwierdzenie błędu w wyżej wymienionych połączeniach elektrycznych, to trudno się dziwić uzyskanym w tym badaniu negatywnym wynikom, bowiem jest to twór sztuczny, a radiestezja, jak już pisałem, jest sztuką wykrywania, namierzania i określania przede wszystkim tworów naturalnych, służących lub zagrażających życiu, zdrowiu albo rozwojowi.
15. A. a. piszą: "Domniemane prawa radiestezji są sprzeczne z prawami fizyki". Poznańscy fizycy po raz kolejny wmawiają czytelnikom, iż fizyka jest nauką doskonałą, w pełni poznaną i skończoną. Osobiście twierdzę, że istotnie, radiestezja jest sprzeczna z prawami fizyki, ale tej zawężonej, jaką reprezentują autorzy artykułu. Twórca polskiej szkoły bioelektroniki i specjalista z zakresu fizyki kwantowej, prof. Włodzimierz Sedlak, nie miał problemu z naukowym wyjaśnieniem zjawisk dotyczących parapsychologii, którą to dziedzinę wiedzy tworzy również radiestezja.
16. A. a. piszą: "Naszym zdaniem jest to tylko sugestia (radiestezja - przyp. B.T.) lub nawet zbiorowa sugestia...". O zbiorowej sugestii mówili między innymi w 1790 roku profesorowie szacownej Paryskiej Akademii Nauk, gdy nie uwierzyli świadkom upadku meteorytów pod jednym z francuskich miasteczek. Osobiście uważam, że historia się powtarza, w różnych okresach i na różnych poziomach rozwoju ludzkiej społeczności. Poza tym może panowie fizycy zajęliby się naukowym badaniem zjawiska zbiorowej sugestii, na które tak chętnie powołuje się wielu, negatywnie ustosunkowanych do zagadnień parapsychologii naukowców, niepotrafiących, z braku szerszej wiedzy i osobistych doświadczeń, zwłaszcza z obszarów poszerzonej świadomości, właściwie ich zinterpretować.
17. A. a. piszą: "Szersze omówienie (badań i eksperymentów nad radiestezją - przyp. B.T.) Czytelnicy znajdą w książce Przemysława Kiszkowskiego pt. <<Co warto wiedzieć o radiestezji.>>( wyd. Stella Maris, Gdańsk 1997)". Jak ogólnie wiadomo, wydawnictwo Stella Maris należy do Archidiecezji gdańskiej, reprezentującej interesy Kościoła katolickiego, który zaliczył radiestezję do sekty. Interesy te od dawna, a najbardziej od czasów tzw. św. inkwizycji, która m.in. w 1701 roku wydała edykt zabraniający używania różdżki i wahadełka jako narzędzi szatana, najczęściej nie są w zgodzie z poglądami ludzi o poszerzonej świadomości. Uważam, iż wydanie książki o radiestezji pod szyldem nieprzyjaznej jej, katolickiej ,,Stella Maris", ujawnia stronniczość i tendencyjność jej autora, co z kolei podważa wiarygodność w naukowy charakter jego pracy.
Natomiast w wywiadzie udzielonym przez dr. Kiszkowskiego miesięcznikowi o prokatolickiej orientacji ,,Nie z tej ziemi" (od kilku lat już nie istniejącego) z grudnia 1998 roku, zatytułowanym ,,Nagrody Nobla nie będzie", znalazłem zasadniczy, obok innych, błąd w rozumowaniu poznańskich fizyków, który świadczy o nieprawidłowej drodze przez nich obranej w badaniach nad radiestezją. Przytaczam wypowiedź wyżej wymienionego fizyka: ,,Na koniec musieliśmy się zainteresować fizjologią zmysłów. I tu również nastąpiło rozczarowanie - okazało się, że zmysły ludzkie nie są w stanie wykrywać promieniowania, które mogłaby wytwarzać płynąca woda". Otóż, jak już pisałem, odbiór subtelnych promieniowań opiera się nie o zmysły, ale o łączność z podświadomością, będącą w rzeczy samej świadomością rozwijającego się ducha, i wyćwiczoną jej wrażliwością na różne, subtelne, również pozytywne oddziaływania. ( O podświadomym odczuwaniu jest wzmianka na wstępie artykułu ,,Radiestezja a nauka"). Zwierzęta opierają się tylko na informacjach z podświadomości, która jest ,,siedliskiem" ostrzegającego przed niebezpieczeństwem instynktu, natomiast cywilizowani ludzie utracili z nią kontakt na rzecz myślenia, zwłaszcza analitycznego. Spektakularnym dowodem na ratującą życie, również zdrowie i prawidłowy rozwój naturę podświadomości, jest fakt nie znalezienia, po katakliźmie trzęsienia ziemi i zalania falami tsunami w krajach Azji i Afryki w grudniu 2004 roku, jakiegokolwiek martwego, dzikiego zwierzęcia. Świadkowie tego kataklizmu opowiadali po jego przeżyciu, że na kilka godzin przed pojawieniem się fal tsunami widzieli zwierzęta w panice opuszczające zalane później obszary (informacja z telewizyjnych ,,Wiadomości"). Niestety, cywilizowani ludzie, głusi na znaki z podświadomości i wszechobecnej Natury, nie wyciągnęli prawidłowych wniosków z zachowań zwierząt, co zakończyło się tragedią na olbrzymią skalę. Również w codziennym życiu wielu ludzi doświadcza odczuć, które nie mają nic wspólnego ze zmysłami, jak na przykład uwrażliwieni na zmiany pogody meteopaci lub przeczuwające jakąś, najczęściej negatywną, później się sprawdzającą sytuację nadwrażliwe osoby. Świadomie rozwijając utraconą w dzieciństwie, w wyniku coraz głębszego wkraczania w materialne życie, łączność z podświadomą częścią osobowości, człowiek uzyskuje możliwość kontaktowania się z nią m.in. poprzez radiestezyjne przyrządy. Świadomy rozwój tejże łączności jest związany z kolei ze swoistym, przy użyciu odpowiednich metod i technik, oczyszczaniem się z ,,brudów" narosłych w wyniku materialnego życia, to znaczy z niższych pożądań, nadmiernych popędów i negatywnych, często głęboko ,,upchanych" po traumatycznych przeżyciach w podświadomości emocjach. Jest to zatem praca na wskroś duchowa, dotyczy bowiem oczyszczania niższych poziomów świadomości, należących do podświadomej sfery ducha. Osoba oczyszczona jest zarazem bardziej otwarta, posiada bardziej otwarte biopole, związane z nim czakry i akupunkty oraz bardziej drożne energetyczne kanały (meridiany), co czyni ją mocno sensytywną, wrażliwszą na odbiór informacji niedostępnych przeciętnym ludziom. Odczuwanie zatem subtelnych promieniowań, a także zjawisko jasnowidzenia, odbywa się dzięki rozwiniętemu biopolu, dzięki rozwiniętym, w oczyszczająco - otwierającym i opanowującym niższe emocje procesie, drogom psychoenergetycznym. A zatem, pragnąc przybliżyć szerszemu ogółowi tematykę radiestezji, poznańscy fizycy na czele z doktorem Kiszkowskim powinni przestudiować całą problematykę związaną z ponadzmysłowym, psychoenergetycznym odbiorem rzeczywistości poprzez rozwinięte biopole (,,kłania" się w tym momencie prof. Sedlak ze swoim ,,Homo elektronicus") i w swoich badaniach kierować się tylko zawartymi w niej wytycznymi. Jest to zadanie przede wszystkim dla otwartych, nieuprzedzonych i bezstronnych naukowców, najlepiej współpracujących ze sobą specjalistów z zakresu fizyki kwantowej i psychologii oraz tych, których interesuje zagadnienie rozwiązywania tajemnic parapsychologii.
Wracając do wywiadu udzielonego przez dr. Kiszkowskiego miesięcznikowi "Nie z tej ziemi" znalazłem w nim kilka ciekawych punktów, w tym również zarzutów pod adresem radiestezji i ludzi ją praktykujących, na które chętnie udzielę wyjaśniających odpowiedzi, a które również przybliżyły mi wyjaśnienie odwrotu od radiestezji przez wyżej wymienionego doktora fizyki. I znów wracam do wypunktowania niektórych, wypowiadanych najczęściej autorytatywnie stwierdzeń przez udzielającego wywiadu.
1. Udzielający wywiadu: "Badania trwały 9 lat i zakończyły się rozczarowującym nas stwierdzeniem, że po pierwsze żył wodnych nie ma. Po drugie - gdyby nawet były, to promieniowanie im przypisywane ma właściwości sprzeczne z tym, co na ten temat wiadomo ze współczesnej fizyki. Po trzecie jakiekolwiek promieniowanie wydzielane przez płynącą wodę byłoby nie wykrywalne przez organizmy żywe." Odpowiedź: Po pierwsze, istnieją ośrodki naukowo - badawcze, które potwierdzają na podstawie naukowych badań promieniowanie żył wodnych, np.: Kieleckie Studium Radiestezji i Bioenergoterapii. Poznańscy fizycy ignorują rezultaty badań innych naukowców, o czym można dowiedzieć się ze strony internetowej dr. Kiszkowskiego. Po drugie, promieniowanie przypisywane żyłom wodnym, jeżeli nawet jest sprzeczne ze współczesną fizyką, to nie oznacza, że nie istnieje, bowiem fizyka nie jest jeszcze nauką w pełni doskonałą i zakończoną, aby znała, a przede wszystkim by wykrywała wszystkie promieniowania. Po trzecie, na promieniowanie wydzielane przez cieki wodne reaguje wiele roślin, w tym między innymi: iglaki, kasztany, bodziszek pachnący, paprocie i większość ziół. Na nie reagują również wszystkie zwierzęta (różnie, koty je lubią, psy - nie), natomiast człowiek, aby je wykrywać, musi przejść odpowiedni, psychiczny, oczyszczająco - otwierający proces, w przeciwnym razie po latach negatywnego oddziaływania, choruje.
2. U.wyw.: "W trakcie badań stale udoskonalaliśmy metodę elektrooporową, którą można by wykrywać izolowane cieki wodne, gdyby takie istniały. Obecnie metodę tą stosujemy do wykrywania zabytków archeologicznych ukrytych pod powierzchnią ziemi...Istnienie cieku wodnego na głębokości 2-3 m, z pewnością zostało by wykryte ta metodą". Odp.: Jak można porównywać twardą i gęstą materię, z której wykonane są archeologiczne zabytki z subtelnym promieniowaniem wodnych żył? Poza tym osobiście rzadko znajduję cieki wodne na głębokości 2-3 m; w większości przypadków przebiegają one poniżej tej granicy. Przytoczony powyżej urywek wypowiedzi pana Kiszkowskiego z wywiadu zaliczam do przysłowiowego "wciskania kitu" mniej znającej się na radiestezji, szerokiej rzeszy czytelników.
3. U. wyw.: "Lepsze samopoczucie w wyniku zmiany miejsca odpoczynku jest często wywołane efektem placebo, czyli autosugestią, wpływem psychiki na organizm." Odp.: Tak wypowiada się typowy, nieznający szerzej problematyki radiestezyjnego ekranowania i neutralizowania szkodliwych promieniowań naukowiec. Radiestezyjne zabezpieczanie, w skład którego wchodzi również zmiana miejsca odpoczynku, nie opiera się na efekcie placebo, czego dowodem są:
wzrost zdrowia i płodności u nieświadomych radiestezyjnych zabezpieczeń zwierząt;
ustępowanie po działaniach radiestety nocnego moczenia, nagłych przebudzeń z płaczem, a nawet niektórych chorób u małych dzieci i niemowląt;
poprawa samopoczucia i snu u domowników nie powiadomionych o radiestezyjnych zabezpieczeniach, a nawet sceptycznie do nich nastawionych.
4. U. wyw: ,,W naszych mieszkaniach jest wiele substancji szkodliwych dla naszego organizmu; mogą to być meble czy parkiety wydzielające formaldehyt, rozmaite sprzęty pokryte toksycznymi farbami, lakierami i klejami, wykładziny podłogowe. Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę obecność rakotwórczego radonu wydzielającego się ze ścian w domach zbudowanych z wielkiej płyty. Można temu jakoś zaradzić poprzez częste wietrzenie pomieszczeń". Odp: Ostatnie zdanie świadczy o typowej dla naukowca ignorancji wobec kwestii rakotwórczych substancji w pomieszczeniach oraz o braku wiedzy, jak ten problem rozwiązać. Bo o częstym wietrzeniu mieszkania, gdy w nim po prostu śmierdzi, wie każde dziecko, ale to działanie nie likwiduje wpływu na ludzki organizm toksycznych substancji i szkodliwych promieniowań w zamkniętych pomieszczeniach. Osobiście, aby je wyeliminować, doradzam swoim klientom jeszcze pięć, obok częstego wietrzenia działań, dzięki którym zapobiegam alergiom, ma nawet białaczkom u małych dzieci. Te działania to: wystawianie rozpakowanych, ale niezmontowanych mebli na kilka dni na balkon lub do piwnicy, stosowanie w zamkniętych pomieszczeniach kominków do aromatoterapii, rozpryskiwanie w mieszkaniu za pomocą zraszaczy do roślin wodnego roztworu z olejków eterycznych, np.: z drzew iglastych, przecieranie delikatnie nasączoną olejkiem eterycznym szmatką emanujących toksycznymi wyziewami powierzchni oraz ułożenie naturalnych odpromienników, w tym odpowiednich roślin.
5. U. wyw: ,,Promieniowanie, o którym mówią radiesteci, miałoby oddziaływać na organizmy żywe wywołując stany chorobowe. Przy obecnym poziomie czułości aparatury pomiarowej tego rodzaju promieniowanie byłoby z łatwością rejestrowane". Odp: Przy tym temacie chciałbym obnażyć jeden z największych błędów, jaki popełnia współczesna nauka dokonując pomiarów w strefach zagrożeń szkodliwym promieniowaniem, np.: pól elektromagnetycznych. Otóż tak się często zdarza, że w bliskim sąsiedztwie źródeł wyżej wymienionych pól (od kilkunastu lat, mieszkając wraz z rodziną na poznańskim osiedlu Batorego, w pobliżu wież RTV, mogę coś więcej na ten temat powiedzieć), gdzie ludzie nagminnie manifestują złe samopoczucie, a nawet zdrowie, aparatura pomiarowa nie rejestruje promieniowania, według opinii specjalistów, ponad dopuszczalne normy. (Tak było m.in. w przypadku najwyższego na świecie masztu nadawczego Polskiego Radia pod Gębinem k. Płocka). Odmiennego zdania są doświadczeni radiesteci, których wyćwiczonemu duchowi z superczułą podświadomością nie sprosta żadna, współczesna aparatura. Ona, niestety, się myli, bo mylą się ludzie, którzy ją skonstruowali, nie uwzględnili oni bowiem EFEKTU KUMULACJI negatywnych promieniowań w żywych organizmach. Promieniowanie może być, według wskazań precyzyjnej aparatury, niewielkie, ale jego kumulacja i jej efekty wraz z innymi szkodliwymi czynnikami środowiska, niewłaściwym pokarmem, jak również toksycznymi emocjami i myślami, manifestują się po latach pod postacią tzw: chorób cywilizacyjnych. Radiesteci, których poznańscy naukowcy tak chętnie odżegnują od czci i wiary, jak potrafią, tak pomagają w likwidacji źródeł i przyczyn tychże chorób. Stanowią oni niemałą grupę osób silnie zaangażowanych w walkę o czyste środowisko, w tym, o wolną od elektromagnetycznych promieniowań przestrzeń. Są oni tymi ludźmi, którzy eliminują z cywilizowanego świata jeden z najbardziej kancerogennych czynników - subtelne promieniowania szkodliwe pochodzące od źródeł pól elektromagnetycznych, wytworów chemii (np.: toksycznych farb, lakierów, klei) i innych, o których nie chcą nawet słyszeć naukowcy (np.: promieniowanie kształtów). Nikt z naukowców, nie posiadając poszerzonej świadomości, nie zdaje sobie sprawy, w jakim energetycznie ,,szambie" przyszło egzystować obecnej cywilizacji. Stąd tyle chorób, patologii i cierpienia. Za ten stan rzeczy, w dużej mierze, ponoszą odpowiedzialność naukowcy, fizycy, chemicy, technicy i inni przedstawiciele naukowo - materialnego establishmentu, którzy zamiast naprawiać błędy naukowo - technicznego myślenia, zajęli się m.in. osądzaniem pracy radiestetów, będącymi osobami przyczyniającymi się właśnie do likwidacji tychże błędów, a nawet ich skutków. (O tym, jak mało świadomi są naukowcy, zwłaszcza poznańscy, niechaj świadczy fakt zaakceptowania przez nich miejsca ich pracy na transformatorach znajdujących się, jak na ironię, w budynku Instytutu Fizyki UAM na Morasku pod Poznaniem). Twierdzę, że gdyby radiestezyjne umiejętności były częściej wykorzystywane w domach, miejscach pracy i w szpitalach, nie byłoby tylu chorób i zejść z tego świata, nie byłoby tak dużej ilości cierpiących, zwłaszcza dzieci, u których wszelkie anomalia są wynikiem ignorowania przez dorosłych znaków płynących z podświadomości i z wszechobecnej Natury.
6. U. wyw.: "W naszych badaniach wielokrotnie spotkaliśmy się z efektem zanikania, np. kiedy opracowywaliśmy jakąś nową teorię, która miała uratować radiestezję, początkowo wyniki potwierdzały nasze założenia (i to jest najważniejsze - przyp. B.T.), potem coś zaczynało się psuć, a na końcu nie było można już wyciągnąć żadnych wniosków." Odp.: Radiestezja, jak już pisałem, oraz cała parapsychologia, rządzi się swoimi prawami związanymi z poznaniem opartym o subtelne energie umysłu. Powtarzanie ciągle tego samego doświadczenia, aby uzyskać jak najlepszy statystyczny wynik, "nuży" i męczy podświadomą część ludzkiej osobowości, tym bardziej, że prawidłowe wskazanie zostało już ujawnione na początku doświadczenia. Poznańscy naukowcy, przeprowadzający eksperymenty i doświadczenia z radiestezją, zupełnie nic nie wiedzieli o najważniejszej rzeczy w tym temacie, o naturze podświadomości. Wystarczy przeprowadzić proste próby z małymi dziećmi, które posiadają dobry z nią kontakt, albo zadawać bliskiej osobie kilkanaście razy z rzędu jedno i to samo pytanie, aby dowiedzieć się czegoś bliższego w tym temacie. Natomiast ostatnie sformułowanie w wyżej cytowanej wypowiedzi dr. Kiszkowskiego jest nieprawdą, gdyż jednak fizycy wyciągnęli końcowe wnioski z przeprowadzanych przez dziewięć lat badań nad radiestezją i żyłami wodnymi.
7. U. wyw.: "Radiestezja jest niestety pierwszym krokiem do wejścia w okultyzm i, jako swego rodzaju inicjacja, jest dużym zagrożeniem dla człowieka." ,,...Skojarzenie (radiestezji - przyp. B.T.) ze spirytyzmem i wirującymi stolikami nasuwa się samo". Odp.: Zdanie to świadczy o stronniczości i bardzo jest ,,na rękę" Kościołowi katolickiemu, by ten mógł szerzyć naukę z czasów św. inkwizycji (która w 1701 roku wydała edykt zabraniający używania różdżki i wahadła jako narzędzi szatana), odciągać ludzi od drogi doskonalenia umysłu i samopoznania oraz skutecznie walczyć, jak uważają katoliccy hierarchowie, z konkurencyjną dla niego sektą radiestetów. Zapewniam, jako praktykujący od 20 lat radiesteta i uzdrowiciel, że radiestezja nie ma nic wspólnego z okultyzmem, spirytyzmem i wirującymi stolikami, natomiast wiele wspólnego z ekologią. Ostatnie, cytowane w tym punkcie zdanie jest insynuacją, wmawianiem z poziomu naukowego autorytetu rzeszom nieobeznanym z tematem czytelnikom, że radiestezja ma wiele wspólnego z tak zwanymi ,,siłami nieczystymi".
8.U. wyw.: "Na wyższych stopniach wtajemniczenia radiestezyjnego mówi się wprost, że jest to współpraca z duchami." Odp.: Radiestezja, jak już pisałem, jest pracą opartą przede wszystkim o współpracę z własnym, oczyszczonym i otwartym duchem, którego poziom świadomości reprezentuje podświadomość. Nie trzeba być radiestetą, aby wejść w kontakt z innymi duchami. Ten, kto wchodzi w taki kontakt powinien być świadomy z jakimi duchami się porozumiewa - niższymi, opętującymi i czerpiącymi z człowieka energię, czy wyższymi, czyli tymi, które przez żyjących w materialnym wymiarze pragną się doskonalić. Wśród nas żyje wiele, tak zwanych opętanych osób, w tym również naukowców, nie zdających sobie sprawy z tego stanu rzeczy. Pragnę w tym miejscu nadmienić, że i w Starym oraz Nowym Testamencie znajduje się na ten temat kilka przykładów, a z kolei bardziej współczesna historia wręcz obfituje w opisy opętań, spotkań i współpracy (w tym również świętych Kościoła katolickiego) z duchami istot, które opuściły ziemski padół. (Osobiście wiele razy udzielałem pomocy w tzw. egzorcyzmach. Problemem opętań, ze względu na obecnie dużą skalę jego występowania, interesują się m.in. psycholodzy z UJ w Krakowie).
Wywiad kończy ujęte w ramki postanowienie Notariusza Świętej Kongregacji Świętego Oficjum z 1942 roku, w którym zaleca on powstrzymywanie się świeckich i zakonnych duchownych od udzielania radiestezyjnych porad dotyczących osób oraz przepowiadania zdarzeń. Jest to kolejny dowód na to, by przypodobać się Kościołowi katolickiemu i jego zwolennikom, co nie ma nic wspólnego z autentycznym, naukowym obiektywizmem.
Na zakończenie moich wywodów, dotyczących wywiadu udzielonego przez doktora Kiszkowskiego miesięcznikowi "Nie z tej ziemi", pozostawiłem rozpatrzenie stwierdzenia umiejscowionego na jego początku. Przytaczam wypowiedzi w/w pana fizyka: "Przez siedem lat byłem wielkim entuzjastą radiestezji i zachęcałem wszystkich do jej praktykowania. Wierzyłem, że przy pomocy tego zjawiska można będzie przeprowadzić szereg doświadczeń fizycznych, które w normalnych warunkach wymagałyby skomplikowanej i drogiej aparatury pomiarowej..." ,,Przerwanie prac (nad radiestezją - przyp. B.T.) spowodowało u mnie wielki kryzys. Po przeprowadzeniu pierwszych badań niemal widzieliśmy się jako laureaci Nagrody Nobla z fizyki i medycyny, autorzy największego odkrycia ostatnich stuleci. Mieliśmy nadzieję, że wyjaśnienie zjawiska radiestezji umożliwi rozwiązanie problemów szeregu zjawisk paranormalnych na gruncie fizyki". W tych wypowiedziach doktor Kiszkowski ujawnia swoje prawdziwe intencje i rozczarowanie, wręcz rozgoryczenie z powodu nie zrealizowania osobistych pragnień, nie spełnienia pokładanych przez niego w radiestezji nadziei. Przypomina to sytuację zakochanego, który miał nadzieję, że obdarowana przez niego uczuciem osoba odwzajemni się tym samym, ale ponieważ tak się nie stało, znienawidził ją i postanowił zniszczyć. Doktor Kiszkowski, w wyniku nie spełnienia pokładanych w radiestezji osobistych nadziei oraz nie uzyskania wymarzonych laurów i nagród, również zmienił swój stosunek do uwielbianej gałęzi parapsychologii, wysnuł z badań nad nią końcowy wniosek o ingerencji ,,sił nieczystych" i, by ją zniszczyć, skierował swoje kroki do instytucji nieprzychylnej radiestezji. Bez wątpienia z radością przyjęte zostały przez nią ,,naukowe" dowody na nieczystą pracę radiestetów, czego wyrazem było opublikowanie w 1997 roku pod szyldem katolickiego wydawnictwa ,,Stella Maris" ,,dzieła" pt: ,,Co warto wiedzieć o radiestezji", za które wymieniony już wielokrotnie w tym tekście doktor fizyki dostał w końcu jakieś gratyfikacje.
Budzącym również niechęć i niesmak wobec naukowców sprzymierzonych z obozem dr. Kiszkowskiego jest fakt krytykowania przez nich ludzi, którzy na co dzień posługują się często wahadełkiem, pytając się przez niego o różne, pana prof. Jana Jeża zdaniem, błahe sprawy. Co to w końcu kogo obchodzi, o co pytają się poprzez wahadełko ludzie (w końcu ,,kto pyta, nie błądzi")? Czy wyrządzają oni przy tym komuś krzywdę, albo ten proceder przeszkadza im być wierzącymi? Twierdzę, że ludzie ci są bardziej uduchowieni niż wielu przeciętnych obywateli naszego kraju, bowiem są przekonani, iż dzięki radiestezji mają większy kontakt z Bogiem. I to jest w pewnym sensie prawda. Jak już pisałem, aby osiągnąć sukcesy w tej, jak i każdej innej gałęzi parapsychologii, należy przejść pewien oczyszczająco-otwierający i opanowujący niższe energie umysłu proces, który ma aspekt duchowy i przybliża człowiekowi poznanie, a niekiedy doświadczanie bardziej subtelnych, wyższych energii. Czy pan Kiszkowski, albo ktokolwiek inny, oczerniający radiestetów, przeprowadzał wywiady z nimi na temat ich duchowego życia? Na pewno stwierdzi on, że to go nie interesuje, ale zapewniam pana i innych, podobnych panu naukowców, że jest to istotny punkt, aby odkryć prawdę o parapsychologii. (Polecam w tym miejscu świetne opracowanie na jej temat dwóch rosyjskich uczonych, Dubrowa i Puszkina, którzy byli całkowicie sceptycznie nastawieni do zjawisk paranormalnych, a przekonali się do nich po kilkuletnich badaniach i doświadczeniach, których wyniki zamieścili w pracy pod tytułem: "Parapsychologia i współczesne przyrodoznawstwo").
Prace dr. Kiszkowskiego na temat radiestezji i żył wodnych mają podłoże głęboko emocjonalne, co wynika z przytaczanych przeze mnie tekstów artykułu i wywiadu. Powstały one z jednej strony w wyniku upadku pokładanych przez poznańskich fizyków w radiestezji nadziei, z drugiej zaś strony, co również przebija się z ich tekstów, z "wkurzania się" albo zazdrości wobec radiestetów z ich, co przyznaję z własnych z nimi kontaktów, częstych przechwałek na temat odniesionych sukcesów ( których zresztą pan Kiszkowski, jak sam wspomina w wywiadzie, niektórym radiestetom nie ujmuje) lub uzyskanych paranormalnych doświadczeń. No cóż, człowiek autentycznie duchowy zrozumie, że taka jest ich potrzeba, podobna zresztą do naukowców, którzy w przeciwieństwie do czyniących to przede wszystkim we własnym gronie radiestetów, chwalą się ze swoich niekiedy błędnych odkryć lub teorii całemu światu (patrz polecana przez dr. Kiszkowskiego książka prof. Wróblewskiego pt.: "Prawda i mity w fizyce").
Po przeczytaniu treści artykułu panów fizyków oraz wywiadu udzielonego przez doktora Kiszkowskiego i osobistych przemyśleniach nasunęły mi się takie oto wnioski:
Poznańscy fizycy, zajmujący się badaniem zjawisk towarzyszących radiestezji, stosowali w nich metody i techniki znane fizyce, która jest nauką, jak przekazuje we wspomnianej już przeze mnie książce prof. Wróblewski, o poznawaniu natury za pomocą zmysłów. Natomiast radiestezja jest gałęzią parapsychologii, która, jak podaje w ,,Słowniku wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych" prof. Kopaliński, zajmuje się badaniem i weryfikacją, bez uprzedzeń i naukowymi metodami, natury psychicznych, ale ponadzmysłowych zdolności człowieka, uważanych powszechnie za paranormalne. Badanie zjawisk zachodzących w radiestezji, ze względu na ich psychiczną, delikatną naturę, wymaga zatem stosowania bardziej subtelnych środków i metod, aniżeli tych, użytych przez poznańskich naukowców. Popełnili oni już na starcie badań zasadniczy błąd, który ujawnił się m.in. w znanym od dawna parapsychologii ,,efekcie zanikania" wyników uzyskanych na początku eksperymentu (zjawisko to wytłumaczyłem w punkcie 6 przy omawianiu wywiadu dr Kiszkowskiego). Kolejne błędy to zła, ale zgodna z wiedzą fizyków interpretacja uzyskanych wyników z przeprowadzonych niewłaściwymi w stosunku do radiestezji metodami badań (przypominam: żyły wodne nie istnieją, a radiestezja to zbiorowa sugestia) oraz wysunięcie końcowych wniosków, iż radiestezją i całą parapsychologią, ponieważ nie dają się one zweryfikować naukowymi metodami, rządzą ,,siły nieczyste". Z tymi ,,naukowymi" dowodami dr Kiszkowski udał się do przeciwnej parapsychologii instytucji, jaką jest Kościół katolicki, by ten mógł skutecznie zwalczać radiestezję, ponieważ jest ona, obok zaliczanych również do sekt jogi, metody samokontroli umysłu w/g Silvy i innych, prozdrowotnych i prorozwojowych form ludzkich działań, sztuką doskonalenia umysłu, której uprawianie jest niezgodne z interesami powyżej wymienionego kościoła. W tym momencie nasuwa się pytanie, dlaczego praca dr. Kiszkowskiego, jakby nie było, z naukowych badań i doświadczeń, dzięki którym, jak twierdzą poznańscy fizycy, obalono starą, ponad 3000 lat liczącą wiedzę i sztukę, nie została opublikowana pod szyldem jakiegoś naukowego, albo chociażby popularno - naukowego wydawnictwa? Prawidłowa odpowiedź jest tylko jedna: ponieważ z tak błędnymi i bzdurnymi wynikami badań nad radiestezją żadna, szanująca się naukowa oficyna wydawnicza nie przyjęłaby ,,rozprawy" poznańskiego fizyka.
Implikacją wydania pseudonaukowej książki dr. Kiszkowskiego w katolickiej ,,Stella Maris" są m.in. wykłady w przykościelnych parafiach i szerokie upowszechnianie przez niektórych przedstawicieli duchowieństwa fałszywej wiedzy na temat szkodliwości działań radiestetów (np.: w kościele na os. Kopernika w Poznaniu w 2003 roku) mimo, że w łonie samego Kościoła katolickiego działało i nadal działa z pozytywnym efektem wielu księży - radiestetów, jak np.: wybitny jasnowidz i uzdrowiciel, ks. Klimuszko, zielarz, ks. Sroka, czy ks. arcybiskup Pylak, autor książki o radiestezji pt. ,,Poznawać w świetle wiary". Oto, w wielkim skrócie historia, jak pod szyldem nauki i w świetle naukowych tytułów szerzy się z niewłaściwie przeprowadzonych badań i eksperymentów błędne wnioski i osądy, by zaspokoić czyjeś ambicje lub/i interesy.
Osobiście dziwię się, że specjalista z zakresu teorii fizyki ciała stałego, jakim jest dr Kiszkowski, zajmował się udowadnianiem istnienia subtelnych zjawisk w radiestezji, nie czerpiąc przy tym z doświadczeń rasowych badaczy zjawisk paranormalnych. (Nie dziwiłbym się, gdyby fizycy ograniczyli się tylko do badań nad żyłami wodnymi). Wyciągnąć można stąd wniosek o braku właściwej dozy rozwagi, a zarazem żarliwości, tak potrzebnej przy eksperymentach dotyczących parapsychologii, o której ,,zielonego pojęcia" nie ma wielu psychologów, nie wspominając o fizykach.
Jak już pisałem wcześniej, aby uzyskać pożądane w radiestezji efekty, potrzebne jest włożenie pewnej, oczyszczająco-uspokajającej umysłowej pracy. Jest ona związana z porzuceniem i opanowaniem niższych pożądań, negatywnych emocji i myśli oraz psychicznym wyciszeniem, czyli, wyrażając się językiem naukowym, osiągnięciem w pracy mózgu dominacji cyklu alfa. Radiestezja zatem, podobnie jak i inne gałęzie parapsychologii, zawiera pierwiastek duchowego rozwoju, bowiem by osiągnąć w niej sukcesy, należy wpierw włożyć pracę doskonaląca umysł i ducha. Ponieważ wszelkie praktyki doskonalenia umysłu nie są ,,na rękę" Kościołowi katolickiemu, (bo kimże opiekowaliby się i ciągnęli z tego dochody duszpasterze, gdyby większość ludzi osiągnęła w procesie samodoskonalenia czystość i szlachetność oraz otwartość na przepływ wyższej mocy), wobec tego, niektórzy, mocno religijni, a może po prostu złaknieni sławy i gratyfikacji reprezentanci oficjalnej nauki, idąc za głosem wiary lub egoistycznej potrzeby, przedstawiają je w ,,krzywym zwierciadle". W ten sposób oficjalna nauka daje ,,miecz do ręki" w/w Kościołowi, by ten mógł szkalować i oczerniać radiestezję i inne gałęzie parapsychologii, uważając je za konkurencyjne wobec Boga (tak naprawdę bojąc się o konkurencję dla siebie), oraz "wciskać" współczesnym ludziom ciemnotę, iż są one wysoce szkodliwe, bowiem ma w tym zwykły, zwłaszcza w dobie powszechnego w świecie od niego odstępowania i utraty prestiżu, komercyjny interes. Ukazanie się książki doktora fizyki Przemysława Kiszkowskiego pt. "Co warto wiedzieć o radiestezji" pod szyldem Wydawnictwa Archidiecezji Gdańskiej "Stella Maris", jak i ,,podpieranie" się wydanymi przez Kościół katolicki dekretami oraz osądami, typu: ,,Radiestezja jest, niestety, pierwszym krokiem do wejścia w okultyzm i jako swego rodzaju inicjacja, jest dużym zagrożeniem dla człowieka...", jest tego dobitnym przykładem. Na marginesie tejże wypowiedzi chciałbym dodać, że to nie radiesteci i inni przedstawiciele parapsychologii stanowią zagrożenie dla współczesnych ludzi, ale nieobliczalni naukowcy, w szczególności fizycy i chemicy, twórcy olbrzymiej ilości źródeł szkodliwych promieniowań (np.: trafostacji, wież RTV, transformatorowni, anten do telefonii komórkowych, izotopów promieniotwórczych), toksycznych substancji oraz broni jądrowej, laserowej i Bóg raczy wiedzieć jeszcze jakiej, nad którą ,,pracują" całe ich rzesze. Ludzie o poszerzonej świadomości, o tzw. paranormalnych zdolnościach, pracujący z subtelnymi energiami umysłowymi, energiami o wysokim, dobroczynnym potencjale, nie mogą pozwolić sobie na negatywne energie, gdyż z jednej strony zależy im na jak najbardziej pozytywnym rezultacie działań, z drugiej zaś - szkodzą one (negatywy) im samym, czego, jako bardziej świadomi od przeciętnych obywateli, doświadczają ,,na własnej" skórze wkrótce po ich wytworzeniu. Zasada pozytywnego działania w celu osiągnięcia pozytywnych efektów odnosi się zresztą do każdej dziedziny ludzkiej działalności. Całe cierpienie na tym świecie wynika z braku jej zrozumienia i stosowania, zwłaszcza przez ludzi, u których intelekt ,,bierze górę" nad uczuciami wyższymi.
Od czasu opublikowania wyników eksperymentów i badań nad radiestezją i żyłami wodnymi przeprowadzanymi przez poznańskich fizyków pod kierownictwem dr. Przemysława Kiszkowskiego minęło ponad 20 lat. W tym okresie bezsprzecznie świat nauki posunął się do przodu. Nowocześniejsza, bardziej czuła aparatura i doskonalsze metody pomiaru pozwalają na osiągnięcie bardziej trafnych i obiektywnych wyników. Uważam, że nadszedł już czas, dla dobra, ratowania zdrowia, a nawet życia wielu ludzi, aby wyjaśnić to, co stanowi przedmiot sporu pomiędzy oficjalną nauką, a parapsychologią. W związku z tym proponuję:
- powołanie zespołu (tzw. ,,okrągłego stołu") otwartych i bezstronnych badaczy, złożonego z przedstawicieli parapsychologii, w tym mistrzów radiestezji, psychologii, duchowieństwa i nauk fizycznych, głównie fizyki kwantowej, który zająłby się wyjaśnieniem zagadnień będących obiektem badań grupy poznańskich fizyków sprzed 30 lat (zaczęli bowiem, jak podaje w wywiadzie dla ,,Nie z tej ziemi" dr Kiszkowski, w 1974 roku);
- zredagowanie i napisanie pracy dokumentującej wyniki tychże badań oraz ewentualnych eksperymentów, która podana do opinii publicznej położyłaby kres wątpliwościom, błędnym interpretacjom, sporom i dysputom na temat radiestezji, a może i innych gałęzi parapsychologii.
Osobiście jestem chętny, na bazie osobistych doświadczeń i mojej odpowiedzi na artykuły poznańskich fizyków, do działań na rzecz tworzenia takiego zespołu badawczego, a także do wzięcia udziału we wszystkich eksperymentach, łącznie z ,,testem Salomona", które on opracuje. Należy pamiętać, że warunki uzyskania prawidłowych wyników badań i doświadczeń nad zjawiskami paranormalnymi, opierającymi się o subtelne energie umysłu, muszą być na wskroś przyjazne, bowiem manifestują się one wówczas z należytą mocą, o czym wspominał w swojej książce, zatytułowanej ,,Moje widzenie świata", słynny jasnowidz i uzdrowiciel, ksiądz Czesław Klimuszko. Tylko w odpowiednim, sprzyjającym klimacie, przy otwartym i bezstronnym zainteresowaniu zespołu badaczy, jest możliwe uzyskanie wyników potwierdzających subtelne zjawiska paranormalne.
Bogdan Trawkowski - poznański uzdrowiciel i parapsycholog, członek Krajowego Cechu Radiestetów i Bioenergoterapeutów; adres e'mailowy: bogtraw@wp.pl
Kilka slów komentarza do tekstu Pana Trawkowskiego - Przemysław Kiszkowski |
Z powrotem | Co warto wiedziec o radiestezji? | Strona
główna
Radiesteci kontra naukowcom | Antynauka
Chrześcijaństwo a radiestezja