Stróżewski: Dziękuję bardzo Panu Profesorowi za ten niezwykle interesujący i piękny wykład. Pragnę zaznaczyć, że w tym tekście, któryśmy otrzymali od Pana Profesora wcześniej, znajdują się jeszcze wspaniałe cytaty dotyczące Trójcy Świętej, pochodzące od Ryszarda ze św. Wiktora, od św. Augustyna i także od Mikołaja z Kuzy, wspomnianego już dzisiaj. Tak, że mamy nadzwyczajny materiał do dalszych przemyśleń i kontemplacji. Otwieram dyskusję. Proszę bardzo.
Janik: Chciałem przypomnieć, że kilka lat temu na jednym z Seminariów w Castel Gandolfo, na którym był Ojciec Maciej Zięba, on chyba po Pana Referacie powiedział, iż gdyby Pan Bóg chciał, to mogłoby być pięć Osób Boskich. Oczywiście to stwierdzenie jest sprzeczne z Pana referatem. Jak rozumiem, zgodnie z tym, co Pan Profesor mówił, Bóg może istnieć tylko w trzech Osobach.
Jacyna-Onyszkiewicz: W ramach proponowanego modelu, na podstawie przyjętych definicji, wszechwiedzący Bóg może istnieć w jednej Osobie - jako jeden duch wszechwiedzący lub w trzech Osobach. Jednak miłujący Bóg może istnieć tylko w trzech Osobach, tak to wynika z przyjętych definicji. Oczywiście możemy wprowadzać różne definicje, ponieważ są one oparte na pewnych naszych intuicjach, ekstrapolacjach i absolutyzacjach pojęć, które znamy. Sądzę, że takie postępowanie jest sensowne, ponieważ zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Zatem nasze wyobrażenia dotyczące Boga, w jakimś przynajmniej stopniu, odzwierciedlają jego istotę.
Schinzel: Ja mam uwagi do terminologii, a konkretnie do tego, co Pan Profesor nazywa definicją a co postulatem. Dla mnie np. forma definicji 3 nie ma właściwej postaci bowiem miłość nie jest zdefiniowana przez genus diferencia specifica a tylko jest powiedziane "warunkiem koniecznym jest ...". To jest brzmienie postulatu a nie definicji. W innym miejscu to samo, jako że definicja 1 wygląda tak: w - l W. To nie jest definicja z punktu widzenia formalnego. To jest pewien zapis. Ale dlaczego nazywa Pan Profesor to definicją?
Jacyna-Onyszkiewicz: Wrócę do definicji 1. Faktycznie można przyjąć, że popełniłem tutaj błąd formalny, lecz chcę wyjaśnić z jakiego powodu. Ja definiuję wszechwiedzę jako pewną absolutyzację wiedzy w, którą znamy z własnego życia psychicznego. Stąd symbolicznie zapisany proces absolutyzacji określa wszechwiedzę W. Oczywiście mogę to samo wyrazić słowami: wszechwiedza W obejmuje absolutnie wszystko to, co było, jest i będzie. Dlatego powyższe sformułowanie traktuję jako definicję. Tutaj odpowiedni proces absolutyzacji definiuje wszechwiedzę. Podobnie ma się sprawa z miłością. Ja nie potrafię zdefiniować miłości, potrafię tylko podać definicję minimum miłości. Może rzeczywiście należało podać w definicji 3, czym jest minimum miłości. Bardzo dziękuję za tą uwagę. Uwzględnię ją przy redagowaniu ostatecznej wersji tekstu.
Zakrzewski: Panie Profesorze, ja przed wykładem a po lekturze Pańskiego tekstu, zadałem już Panu jedno pytanie i bardzo byłbym wdzięczny, gdyby Pan Profesor zechciał się do niego ustosunkować. Mianowicie, jak rozumiem, wybrał Pan jeden atrybut ducha, którego Pan bada, tzn. wszechwiedzę. Czy droga, jaką Pan przechodzi do tego ostatniego kroku, w którym Pan włącza Objawienie, tzn. Miłość, może być przebyta przy innym założeniu początkowym, przy innej właściwości? W tym sensie rozumiem to za sprawę ważną, ponieważ jeżeliby Pan udowodnił, iż jest to jedyna droga prowadząca do tych dwóch modeli, które Pan na końcu rozróżnia, to wtedy zupełnie inaczej moglibyśmy na to patrzeć, niż jeżeli taka droga jest możliwa przy przyjęciu innego punktu wyjścia niż definicja 1, jakkolwiek się ją sformułuje formalnie.
Jacyna-Onyszkiewicz: Myślę, że można by całe takie rozumowanie odwrócić i wychodząc z założenia, że Bóg jest miłością absolutną doprowadzić do tych samych konkluzji. Ja chciałem to zrobić jednak nieco inaczej. Postanowiłem mianowicie wyjść z założeń "świeckich", leżących poza Objawieniem. Niewątpliwie, każdy dostatecznie dojrzały i wrażliwy człowiek zadaje sobie pytanie: po co jestem? Czy moje życie ma sens? Warunek konieczny sensowności naszego istnienia, poprzez rozumowanie, które starałem się naszkicować, prowadzi do dwóch modeli Boga.
Dopiero na końcu, po wyczerpaniu możliwości takiego rozumowania, uzupełnilem ten "świecki" model, oparty na założeniach odzwierciedlających niepokoje egzystencjalne w zasadzie każdego czlowieka, o założenie wynikające z Objawienia Boga w Jezusie z Nazaretu.
Zakrzewski: Chciałbym jeszcze uzupelnić moje pytanie, ponieważ w rozmowie z Panem Profesorem skonkretyzowałem swoją uwagę. Mianowicie, można również wyjść z założenia sprawiedliwości, które dla każdego człowieka jest zrozumiałe. Można przyjąć, że sprawiedliwość jest atrybutem Boga niesłychanie ważnym w naszym życiu. Czy wtedy możemy trochę inaczej przejść podobną drogę wprowadzając kolejne pojęcia i kolejne etapy rozumowania, czy też nie? Czy jest to procedura zbieżna przy różnych założeniach wyjściowych?
Jacyna-Onyszkiewicz: Sądzę, że z założenia o sprawiedliwości Boga nie wyciągnęlibyśmy tych wniosków. Nie potrafię bowiem dobrze zdefiniować pojęcia sprawiedliwości a tym bardziej pojęcia minimum sprawiedliwości i wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski. Być może, ktoś potrafiłby to zrobić. Ja nie widzę takiej drogi.
Życiński: Sądzę, że czymś interesującym, czy wręcz pasjonującym jest to, że przebiliśmy Hegla w wierze w racjonalność. No i że udało się nam przedstawić dowód, który skądinąd jest ciekawy z racji trynitarnej natury Boga. Ja osobiście uważam, że to jest zasadnicza różnica w chrześcijańskiej wizji, iż Bóg jest stwórcą logiki. Jako taki, gdyby chciał stworzyłby takie zasady wynikania, że nie moglibyśmy nic Mu dyktować. Na przykład czy w Nim mają być trzy Osoby, czy pięć Osób czy jedna, bo od Niego pochodzi wszelka logika. Natomiast, żeby przy tej naszej logice pójść torem rozumowania pana profesora Schinzela, pozwoliłbym sobie zinterpretować inaczej jedno ze zdań na stronie dziesiątej: "Zatem wzajemna relacja pomiędzy D[W] i D˘ [W] może się jedynie wyrażać w trzecim duchu wszechwiedzącym D˘˘ [W] pochodzącym od D[W] i D˘ [W]". Tu chciałbym właśnie z punktu widzenia ścisłości logicznej zakwestionować wyrażenia: jedynie, ducha i pochodzącym. Po pierwsze ja nie widzę, żeby konieczność wzajemnej relacji D[W] i D˘ [W] mogła się jedynie wyrażać w trzecim duchu D˘˘ [W]. Zbiór zależności między dziedziną i przeciwdziedziną możemy określić jako pewien zbiór relacji i nie widzę powodu dlaczego tę relację nazywać duchem. One są pewnym zbiorem formuł matematycznych i kiedy my nadajemy im interpretację, traktując je jako ducha, to już ta nasza teologia rzutuje nam na wprowadzane interpretacje formuł logicznych. Wydaje mi się, że to nie jest konieczne więc dlatego użycie określenia "jedynie" i interpretowanie zbioru formuł, które można zupełnie zinterpretować w kategoriach popperowskiej wiedzy obiektywnej, bez konieczności wprowadzania duchów, jawi mi się jako właśnie znak zapytania przy użyciu terminu "duch" na określenie zbioru relacji a potem "pochodzącym" od D[W] i D˘ [W]. To "pochodzącym" ma już bardzo wyraźnie inspiracje teologiczne: "który od Ojca i Syna pochodzi". To jest po prostu zbiór relacji określonych pomiędzy tą dziedziną a drugą dziedziną i samego określenia nie nazwałbym pochodzeniem, ale to są moje sympatie językowe i Pan Profesor ma prawo do odmiennych. Jednak protestuje przeciw interpretacji "duchologicznej" zbioru relacji.
Jacyna-Onyszkiewicz: Postaram się możliwie wyczerpująco odpowiedzieć na zarzuty Księdza Arcybiskupa. Zacznijmy od pierwszej kwestii. Chodzi o to, że duchów wszechwiedzących mogłoby być więcej, bo Bóg określa logikę. Uważam jednak, że podstawowym atrybutem boskości jest nieprzygodność istnienia. Przedstawiony model, powiedzmy "trójduchowy", jest sensowny tylko wtedy, gdy wykażemy, że bytami nieprzygodnymi są nie tylko duch pierwszy D[W], lecz także drugi D˘ [W]. Jak wynika to z definicji miłości absolutnej M, duch D[W] pragnie istnienia ducha D˘ [W], a D[W] jest całą rzeczywistością oraz Bogiem, który jest miłością M (patrz wyrażenie (21)), stąd wniosek, że duch D˘ [W] jest też duchem nieprzygodnym, tzn. posiada podstawowy atrybut boskości. To samo dotyczy ducha trzeciego D˘ ˘ [W], ponieważ minimum miłości to pragnienie istnienia istoty miłowanej. Jeżeli Bóg miłuje swoją wiedzę o samym sobie, to ta wiedza jest bytem nieprzygodnym.
Sądzę, że w teologii jest pewne niedomówienie. Wróćmy do poprzedniego referatu, w którym pani profesor Kowalska i pan profesor Janik mówili o relacji Ducha św. do Ojca i Syna. Zauważmy jednak, że nie tylko duch pierwszy (Ojciec) i duch drugi (Syn) miłują się wzajemnie a wyrazem ich miłości jest duch trzeci (Duch Św.), lecz również duch drugi i trzeci miłują się wzajemnie. Wyrazem ich miłości jest duch pierwszy. Mamy tutaj do czynienia z pewnym splątaniem wzajemnych relacji, ilustrującym przenikanie się (perychorezę) duchów wszechwiedzących. Dopiero w ten sposób uzyskuje się pełną symetrię w łańcuchu trzech duchów wszechwiedzących. Wszystkie one w miłości istnieją jako jej źródło i jako jej wyraz. Zatem każdy duch wszechwiedzący może być w pełni nazwany miłością. Trzy duchy wszechwiedzące tworzą zupełny i zamknięty łańcuch miłości. Stanowią one nierozerwalną trójjednośćmiłości posiadającą jedną wszechwiedzącą wolę. We wzajemnej relacji miłości duchy wszechwiedzące sa podmiotami miłości i istnieją jako osoby. Każdy z trzech duchów wszechwiedzących pragnie istnienia pozostałych. Dlatego ta trójjedność jest samopodtrzymującym się w istnieniu bytem nieprzygodnym, który nie może nie istnieć i który zawiera sam w sobie swoje uzasadnienie. Tak więc, trójjedyność jest niezbywalnym atrybutem Boga. Mając to na uwadze, zauważmy, że w trójjedności dochodzi do wyróżnienia pewnych relacji, ponieważ duch pierwszy D[W] jest duchem pierwotnym, który od nikogo nie pochodzi a od którego pochodzi duch drugi D˘ [W] itd. (patrz wyrażenia (20) i (22)). Dlaczego używam terminu "pochodzenie"? Ponieważ mówię tutaj o wiedzy. Twierdzę, że wiedza, którą posiadam i którą artykułuję pochodzi ode mnie. To samo odnoszę do ducha wszechwiedzącego. Tu nie ma inspiracji teologicznej, wynikającej z teologii chrześcijańskiej, która twierdzi, że Syn pochodzi od Ojca, a Duch Święty pochodzi od Ojca i Syna.
Inna kwestia to, czy relacja pomiędzy dwoma duchami wszechwiedzącymi może wyrazić się tylko w trzecim duchu wszechwiedzącym ? Sądzę, że tak, ponieważ w przeciwnym przypadku wiedza określająca ducha wszechwiedzącego byłaby mniejsza niż wszechwiedza, którą on posiada. Wpadamy więc w sprzeczność logiczną. Zakładając natomiast, że wszechwiedza ma własność podobną jak nieskończoność w arytmetyce tj., że suma dwóch nieskończoności jest nieskonczonością, wpadamy w kolejną sprzeczność, z tym co przed chwilą powiedziałem. Mianowicie, że atrybutem boskości jest nieprzygodność istnienia, ponieważ w tym przypadku pierwotny duch wszechwiedzący mógłby wygenerować nieskończenie wiele duchów wszechwiedzących, które nie byłyby bytami nieprzygodnymi. Stąd wynika to pozorne zaplątanie logiczne.
Proszę zauważyć, że zgodnie z twierdzeniem 4 nie może istnieć żaden byt, który nie jest duchem wszechwiedzącym ani posiadaną przez niego wiedzą. Zatem wiedza określająca wzajemną relację dwóch duchów wszechwiedzących, na przykład duchów D[W] i D˘ [W], może być albo tylko częścią wszechwiedzy D[W] i D˘ [W], albo trzecim duchem wszechwiedzącym D˘˘ [W]. Pierwsza możliwość nie może mieć miejsca, ponieważ oznaczałoby to ponownie, że wiedza określająca ducha wszechwiedzącego jest mniejsza od posiadanej przez niego wszechwiedzy. W ten sposób pozostaje tylko, pozornie paradoksalna, możliwość druga - wiedza określająca wzajemne relacje pomiędzy D[W] i D˘ [W] może wyrazić się wyłącznie w duchu trzecim D˘˘ [W]. Tak więc, to nie zbiór relacji, ale wiedza o relacjach pomiędzy duchami wszechwiedzącymi wymaga "duchologicznej" interpretacji.
Uważam, że dopiero przyjęcie, za św. Janem Ewangelistą, że Bóg jest miłością naprawdę tłumaczy monoteizm trynitarny charakterystyczny dla chrześcijaństwa. Żadna inna cecha Boga tego nie tłumaczy. Ani wszechwiedza, ani sprawiedliwość, ani dobroć - tylko miłość.
Meyer: Mam bardzo krótkie pytanie. Jeśli dobrze zrozumiałem, to do momentu kiedy Pan Profesor nie mówił o miłości, były dwie możliwości: albo Bóg jest jednością albo Bóg jest trynitarny. Teraz włączenie miłości wybiera z tych dwóch wariantów Boga trynitarnego. A co z miłością Boga pojedynczego? Czy w ogóle jest sens mówić o miłości w przypadku Boga jedynego?
Jacyna-Onyszkiewicz: Zgodnie z definicją 3 można jedynie powiedzieć, że Bóg miłuje, np. człowieka, lecz nie, że jest miłością, ponieważ nie byłby jednocześnie źródłem i wyrazem miłości. W tej chwili, na gorąco, na ten temat tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. Myślę, że problem ten warto jeszcze przemyśleć.
Heller: Mam następującą trudność. Mianowicie potraktuję ten model, do momentu pojawienia się miłości, bo ona łamie aksjomaty modelu, jako pewien czysto formalny system znaczków i wynikań. Albo to jest system formalny albo nie. Ja podejrzewam, że nie jest. Ale jeśli nie jest to system formalny, to wtedy w zasadzie możemy go interpretować jak się nam podoba, bo w luki włożymy, co chcemy. Jeśli jest to system formalny, to do niego stosuje się twierdzenie Skolema-Löwenhaima i ma on dowolnie wiele interpretacji. Jest to twierdzenie, które mówi, że jeżeli system formalny ma jedną interpretację, to ma ich dowolnie wiele, a wtedy niekoniecznie ta jedna jest dopuszczalna.
Jacyna-Onyszkiewicz: Dziękuję za ten komentarz.
Kowalska: Na jednej stronie Pan określa tylko symbol D[W], podczas gdy na drugiej stronie jest także symbol D[D[W]]. Co to jest wtedy?
Jacyna-Onyszkiewicz: Symbol D[W] oznacza, że Bóg jest wszechwiedzący. Ale ponieważ wszechwiedza Boga obejmuje Jego całą naturę, więc Jego wszechwiedza jest również Bogiem wszechwiedzącym. To właśnie oznacza symbolicznie wyrażenie D[D[W]].
Kowalska: Ale to, czyli D[W] ş W, otrzymał Pan na końcu.
Jacyna-Onyszkiewicz: Wyrażenie D[D[W]] wynika z właściwości wszechwiedzy W. Jeżeli Bóg wie absolutnie wszystko, to wie wszystko o samym sobie. Ta wszechwiedza jest również Bogiem, tylko rodzi się pytanie, czy jest tym samym Bogiem, czy jakimś innym pochodzącym od Niego. Dlatego w tym symbolu (w wyrażeniu (4)) umieszczony jest znaczek "lub". Ale duch D˘ [W] pochodzący od ducha wszechwiedzącego D[W] jest też duchem wszechwiedzącym i jego wiedza o samym sobie albo jest duchem D[W], D˘ [W] lub jakimś duchem następnym D˘ ˘ [W] itd.
Schinzel: Żeby te dowody miały moc przekonywującą to ja oczekiwałbym, że byłby to system formalny, tzn.zawierający ścisłe reguły operacji na znaczkach, które Pan wprowadza tak, żeby w dowodach nie odwoływać się do sensu tych znaczków tylko do reguł formalnych. Wtedy byłby to pewien model. Rozumowania przeprowadzałoby się według reguł formalnych, a potem interpretowałoby się z powrotem otrzymane twierdzenia. Ale w dowodach, które Pan przeprowadzał stale odwoływano się do sensu tych znaczków. To jest tylko pewien postulat pod adresem tej teorii.
Jacyna-Onyszkiewicz: Ten zapis nie jest systemem formalnym, lecz skróconym zapisem symbolicznym tego, co zostało powiedziane słowami. Tu nie ma żadnych reguł pomiędzy znaczkami, poza regułą, która dotyczy natury wszechwiedzy W. To jest tylko skrócony zapis symboliczny. Po prostu fizyk przyzwyczajony jest do zwartego, nierozwlekłego zapisu. Tu nie ma żadnej algebry czy podobnych tworów - to nie jest zapis matematyczny. Wykorzystałem tylko dwa symbole matematyczne: " ş " i "[ ]". Jest to tylko skrócony zapis pewnych idei. W świetle komentarza księdza profesora Hellera można mieć poważne wątpliwości, czy taka formalizacja prezentowanego modelu byłaby sensowna. Ponadto zauważmy, że pojęcie modelu w logice matematycznej różni się od pojęcia modelu stosowanego w naukach nieformalnych. W naukach formalnych definiuje się pojęcia, natomiast w naukach nieformalnych definiuje się elementy rzeczywistości.
Życiński: Pan Profesor i Michał Heller sprowokowali mnie i dlatego chciałbym pójść o jeden wniosek dalej broniąc tezy o wyższości Boga nad logiką. Mianowicie, jeśli formalnie rozwinęlibyśmy i wypracowali ten dowód, to wtedy, zgodnie z tym, co powiedział ksiądz Michał obowiązuje twierdzenie Löwenheima-Skolema. Oznacza to, że oprócz tego modelu, który jest modelem zamierzonym mamy nieskończenie wiele modeli niezamierzonych, w których te relacje również się sprawdzają. To świadczy, że oprócz tej chrześcijańskiej interpretacji teologicznej, zgodnej z formalizmem, byłyby zupełnie inne relacje między, nazwijmy to już, Osobami Boskimi, których niestety nie jesteśmy w stanie zakazać, bo obowiązuje twierdzenie limitacyjne. W moim poczuciu wychodzi tutaj wyższość Boga teizmu chrześciajńskiego nad logicznymi formalizacjami. Ale równocześnie te formalizacje wykazują tę wyższość.
Jacyna-Onyszkiewicz: Oczywiście każdy model w naukach nieformalnych, zwłaszcza Boga, jest pewnym ułomnym obrazem rzeczywistości. Model Boga jest tylko przybliżonym odwzorowaniem rzeczywistości Bożej. Innymi słowy można by tutaj mówić nie o modelach Boga, ale o pewnych schematach usiłujących przybliżyć niepojętą i nieograniczoną tajemnicę życia bożego. Taki schemat być może dla niektórych typów umysłowości będzie łatwiejszy do przyjęcia, niż bardzo długie teksty trynitologii klasycznej, w której cechy Boga w sposób sensowny starano się ująć przy pomocy bardzo wielu zdań. W tym miejscuwarto podkreślić, że jest to tylko pewien schemat, który ludziom być może da poczucie, że coś rozumieją z tajemnicy wewnętrznego życia Boga. To nie jest system formalny, dlatego byłbym ostrożny w przytaczaniu, w związku z tym modelem, twierdzeń limitacyjnych działu logiki matematycznej, zwanego teorią modeli.
Wracając do kwestii, czy Bóg jest "panem" logiki, chciałbym zauważyć, że moim zdaniem, Bóg jest "niewolnikiem" swojej natury. Bóg, który jest wszechwiedzącą miłością, musi kierować się "logiką miłości". Nie może, między innymi przestać istnieć, nie może przestać miłować czy przestać wiedzieć wszystko ( [Bóg] nie może się zaprzeć siebie samego (2Tm 2,13)). Logika miłości "wymusza" trójjedyność naszego Boga. Z tego powodu sądzę, że nie należy wpadać w przesadny nihilizm poznawczy odnośnie życia bożego. Jesteśmy w końcu Jego dziećmi.
Stróżewski: Te twierdzenia, które dotyczą wszechwiedzy, wynikają z pewnej apriorycznej analizy tego, czym jest wszechwiedza i dochodzą, jak to zauważył profesor Meyer, właściwie do alternatywnego rozstrzygnięcia. Może być jeden duch, ale może być także drugi duch wszechwiedzący i one jakoś ze sobą się nie pokłócą. Czy w takim samym stopniu została dokonana aprioryczna analiza miłości? Czy też taka interpretacja, która została tu przedstawiona, wynika już de facto z Objawienia? Czy gdyby wziąć tylko miłość, jako miłość nie odnosząc jej do miłości Boga, czy również otrzymalibyśmy taką trójskładnikową strukturę? Czy z miłości wynika to, że musi ona operowac jako trójca, troistość,czy też nie?
Jacyna-Onyszkiewicz: Troistość, a dokładnie trójjedyność, nie wynika tylko z miłości. Musi być wprowadzona inna cecha Boga - wszechwiedza. Trójjedyność jest właściwością tylko wszechwiedzy, która to wszechwiedza jest miłością.
Stróżewski: Z tego wynika, że właściwie koncepcja Boga jako miłości jest ściśle związana z Objawieniem, czyli z nauką o Trójcy Świętej, której nie ma poza chrześcijaństwem. Na przykład w islamie taka koncepcja Boga jest nie do przyjęcia. Jest tam tylko jeden niepodzielny Bóg. Tam o żadnej Trójcy nie może być mowy.
Jacyna-Onyszkiewicz: Chciałbym przedstawić jeszcze krótki komentarz do uwagi Pana Profesora. Oczywiście już św. Augustyn, który rozważał Trójcę Świętą i przyrównał Ją do wewnętrznego życia człowieka, przestrzegał, żeby tego nie traktować zbyt poważnie, dlatego że chrześcijaństwo nie jest doktryną. Chrześcijaństwo jest spotkaniem z osobą Jezusa Chrystusa, z którym możemy nawiązać rzeczywistą międzyosobową relację miłości. W tej relacji nie pojawia się żaden model, którego funkcja może być tylko pomocnicza. Modele np. w fizyce mają niewątpliwie większe znaczenie, niż w teologii, w której ich znaczenie jest drugorzędne.
Janik: Ja chciałem zaatakować Ciebie Józku twoją własną bronią. Mianowicie, czy teza, że Bóg jest poza logiką, nie oznacza, że Bóg jest postmodernistyczny? (śmiech)
Życiński: Bardzo elegancko byłoby popełnić harakiri, ale ja bym jednak twierdził, że Bóg jest ponad logiką w tym sensie, że On jest źródłem wszystkiego, także naszej logiki. Wiemy, że można spotkać czasem takie mitologie, gdzie pewien Logos kosmiczny rodzi bogów. Bogowie wyłaniają się z Logosu. Chrześcijaństwo tym się różni, że Bóg jest Panem wszystkiego, także i tego, co jest racjonalne. Ale dla mnie najpiękniejsze jest to, że On jest nieraz Panem paradoksów, które przewyższają nasze dedukcje. I tu jest właśnie ta odmienność.
Stróżewski: Pytanie Jurka, prof. Janika, było jak mówią Amerykanie: good question (śmiech).
Styczeń: Czy paradoks to tyle, co dopuszczalność sprzeczności? Myślę, że nie. Jeśli tak, to mam trudności ze zrozumieniem Boga jako kogoś, kto dał nam taką logikę. Tylko nie o tym chciałem mówić. Ja nie przeczytałem oczywiście wykładu Pana Profesora. Słyszę go po raz pierwszy. Tylko powiem, w którym miejscu pojawia mi się pewna trudność. Kiedy była mowa o wiedzy a potem wszechwiedzy i duchu, mnie ciągle brakowało podmiotu, który wie. Brakowało podmiotu wszechwiedzącego. Zostaje już chyba tylko idea wszechwiedzy bez podmiotu, który jest wszechwiedzą.
Jacyna-Onyszkiewicz: W tym modelu okazuje się, że istotą Boga jest wszechwiedza. Bóg jest wszechwiedzą, która jednocześnie jest miłością. To jest sedno natury Boga - oczywiście w tym modelu. Pragnę wrócić do tego, co powiedziałem wcześniej. Wychodząc z warunku koniecznego sensowności naszego istnienia stwierdziłem, że musi istnieć jakiś wieczny byt, który jest transcendentny względem wszechświata i praw fizyki. Na to aby mógł celowo wykreować wszechświat i każdego człowieka, musi on dysponować ogromną wiedzą. Przyjęcie, że jest on wszechwiedzący rozwiązuje problem wykreowania wszechświata. Ponadto z definicji wszechwiedzy wynika, że ten byt, który ma naturę duchową, jest tożsamy z wszechwiedzą. W ten sposób podmiot jest identyczny z wszechwiedzą. Może to wyglądać na paradoks. Mając to na uwadze, na początku referatu podałem żart rysunkowy Możka, który unaocznia, że w naszym świecie jest to paradoks, lecz w "świecie" wszechwiedzy niekoniecznie. Pragnę też podkreślić, że duchy wszechwiedzące sa podmiotami i istnieją jako konkretne osoby dopiero we wzajemnej relacji miłości w Bogu trójjedynym. W ten sposób wszechwiedza jest podmiotem dopiero we wzajemnych relacjach miłości.
Poliksowa (córka prof. Janika): Moje pytanie jest w duchu księdza profesora Stycznia: czy musi Pan używać słowa duch, czy może Pan używać słowa byt w tych wszystkich definicjach?
Jacyna-Onyszkiewicz: Oczywiście, że nie muszę używać słowa duch. Jednak jeżeli jest to byt, który jest transcendentny względem przyrody i posiada świadomość oraz ma wolną wolę, to są to wszystkie cechy, które normalnie przypisuje się duchowi. Dlatego, w skrócie taki byt nazywam duchem. Najbardziej ekscytujące jest to, że duch wszechwiedzący jest samą wszechwiedzą.
Stróżewski: Można by go równie dobrze nazwać np. X. Kto jeszcze chciałby z Państwa zabrać głos?
Janik: Chciałbym postawić kropkę nad i. Ja rozumiem, że to, o czym dyskutowaliśmy na samym końcu, można sparafrazować w ten sposób, że wszechwiedza nie jest przypadłością Boga, tylko Bóg jest wszechwiedzą. Jednak zawsze w takim przypadku np. gdy mówimy za św. Tomaszem, że Bóg jest esse, to mnie się wydaje, że tak do końca tego nie rozumiemy. Co to znaczy, że Bóg jest esse a nie ma esse. Faktycznie jest to sposób mówienia tego, że Bóg nie ma przypadłości, ale jest to oczywiście jakąś tajemnicą.
Jacyna-Onyszkiewicz: Ja jako fizyk wiem, że my mamy trudności ze zrozumieniem do końca kawałka metalu np. ferromagnetycznego. Czym on naprawdę jest i jakie mechanizmy warunkują takie, czy inne, jego właściwości fizyczne. Jest dla mnie rzeczą zupełnie jasną, że kiedy chcemy zmierzyć się z taką rzeczywistością jak istota Boga, to musimy uczynić ogromne uproszczenia. Faktycznie my nadal nic nie rozumiemy. Jak uczy Magisterium Kościoła, tajemnica Trójcy Świętej jest tajemnicą absolutną. W moim modelu też mamy do czynienia z absolutną tajemnicą, ponieważ wszechwiedza W jest tajemnicą i miłość absolutna M jest również tajemnicą. Można tutaj powiedzieć, że prezentowany model stara się wytłumaczyć niezrozumiałe za pomocą niepojętego. Niestety, tak się rzeczy mają. Ograniczenia naszego umysłu uniemożliwiają wyrażenie rzeczywistości Boga do końca. Mówiąc nieco inaczej, zawsze pozostaje tajemnica jako sens nie do końca rozumiany. Model ten, to tylko pewien schemat pojęciowy dający poczucie, że coś rozumiemy z niezgłębionej tajemnicy życia bożego i że trójjedyność Boga nie jest ontologicznym absurdem. Z tego, co powiedziałem, wynika jednak, że takich konstrukcji myślowych nie można wykorzystywać w katechezie. Są to tylko moje intelektualne usiłowania zmierzenia się z tajemnicą Trójjedynego, którymi miałem zaszczyt podzielić się z tak czcigodnym i szanownym gronem. Tak sądzę.
Stróżewski: Tak mi się wydaje, że to, co Pan Profesor powiedział na końcu jest bardzo dobrym zakończeniem tej dyskusji.